wtorek, 26 października 2010

banał "półtora miesiąca później"

To jedna z tych banalnych historii gdzie niemożliwe staje się możliwe, a bohaterowie nagle zaczynają wierzyć w dobrą siłę wyższą. Oczywiście wiara jest gwałtowna i trwa niezwykle krótko.
Zbiegiem okoliczności lub może kierowani ręką tzw.opatrzności trafiliśmy w niedzielę na tę samą łąkę na której w pierwszych dniach września zaginął dekielek obiektywu. Zaginął w sposób zwykły, banalny i łatwy do powtórzenia...nie jest bowiem zbyt rozsądnie umieszczać to to ustrojstwo w kieszeni kurtki by później skakać, siadać i chować się wśród wysokich traw. Nie istotne.
Istotne jest że gdy stwierdziłam za pomocą zmysłu wzroku iż trawy w przydrożnych rowach zostały wykoszone, rozbłysła we mnie iskierka co podpaliła wielkie ognisko nadziei na odnalezienie ustrojstwa. KP zagonione do poszukiwań nie miało w sobie tyle optymizmu, ba Kruger wręcz i wprost sprowadzał moje wybujałe nadzieje na ziemię. I w tę samą ziemię solidarnie wbijał wzrok...I wbił. Schylił się. Podniósł...
W tym miejscu nastąpił chaotyczny taniec radości w moim wykonaniu.
Po oczyszczeniu z niemałych pokładów ziemi, piasku i zaschniętych traw dekielek działa bez zarzutu. "Ino że się już nie błyszczy"
Ale co tam, banalne cuda są najlepsze.

1 komentarz:

  1. znaczy że w przyszłym roku znów na narty w wysokie góry jechać mamy? tylko że wtedy znów wszytko pod śniegiem będzie ;( buuuuuuuuu - to ja ta co pierwsza zgubiła to, co ty właśnie znalazłaś...

    OdpowiedzUsuń