wtorek, 26 października 2010

banał "półtora miesiąca później"

To jedna z tych banalnych historii gdzie niemożliwe staje się możliwe, a bohaterowie nagle zaczynają wierzyć w dobrą siłę wyższą. Oczywiście wiara jest gwałtowna i trwa niezwykle krótko.
Zbiegiem okoliczności lub może kierowani ręką tzw.opatrzności trafiliśmy w niedzielę na tę samą łąkę na której w pierwszych dniach września zaginął dekielek obiektywu. Zaginął w sposób zwykły, banalny i łatwy do powtórzenia...nie jest bowiem zbyt rozsądnie umieszczać to to ustrojstwo w kieszeni kurtki by później skakać, siadać i chować się wśród wysokich traw. Nie istotne.
Istotne jest że gdy stwierdziłam za pomocą zmysłu wzroku iż trawy w przydrożnych rowach zostały wykoszone, rozbłysła we mnie iskierka co podpaliła wielkie ognisko nadziei na odnalezienie ustrojstwa. KP zagonione do poszukiwań nie miało w sobie tyle optymizmu, ba Kruger wręcz i wprost sprowadzał moje wybujałe nadzieje na ziemię. I w tę samą ziemię solidarnie wbijał wzrok...I wbił. Schylił się. Podniósł...
W tym miejscu nastąpił chaotyczny taniec radości w moim wykonaniu.
Po oczyszczeniu z niemałych pokładów ziemi, piasku i zaschniętych traw dekielek działa bez zarzutu. "Ino że się już nie błyszczy"
Ale co tam, banalne cuda są najlepsze.

czwartek, 21 października 2010

kicz





Szkoda nam lata, lata i towarzyszącej mu beztroski.

***
Jeszcze niedawno kiedy ktoś pytał mnie "co byś zmieniła gdybyś mogła cofnąć czas" nieomal bez namysłu odpowiadałam "NIC". Tymczasem pojawiła się taka sprawa. Gdybym mogła czas nie zapisałabym sześciolatka do szkoły. Gdybym mogła cofnąć czas oddałabym mu rok beztroski.

środa, 13 października 2010

z cyklu "bo tak"



Piąta jesień.

poniedziałek, 11 października 2010

"czerwona mgła"

Historia nie zupełnie obrazkowa.
Ze szkoły wybiega dwóch potomków matki, biegną szybko na wprost furtka - mijają ją i wypadają na chodnik. W tym samym momencie zielona skoda ostro zbiera zakręt i z impetem wjeżdża na chodnik. Matka wrzeszczy "stój" pojazd w półskręcie zatrzymuje się na chodniku  tuż obok mniejszego potomka...
Matka dopada dzieci, wygłasza krótką, ostrą reprymendę że nie należy dobiegać do ulicy bo niektórzy myślą że to tor wyścigowy.
Kierowca samochodu, odwraca się gwałtownie od furtki i syczy w stronę matki
"jechałam normalnie, niech pani lepiej pilnuje swoich dzieci"
czerwona mgła zasnuła na ułamki sekund wzrok matki, w uszach zaszumiało
"normalnie to się kurwa nie wpada na chodnik pod szkołą, "

"ja ich widziałam, widziałam jak biegli od drzwi!"
uciekła
matka nie pobiegła za nią
ale sobie zadaje jedno, jedno kurwa pytanie
"jeśli patrzyła jak biegną moje dzieci, to nie patrzyła przed siebie skręcając...nie patrzyła na drogę na którą wyjeżdża !"
ps: tempo z jakim wpadła na chodnik wyklucza jakąkolwiek zdolność koordynacji psychoruchowej uwzględniającej pojazdy/osoby będące w ruchu. Wyklucza też opcję zaplanowanego manewru.

z cyklu "bo tak"


Postać nie do końca anonimowa.

środa, 6 października 2010

z cyklu "bo tak"

Czyli ważne że mnie się podoba.

to samo, kura w kolorze